piątek, 30 czerwca 2017

"Metr nad ziemią"

30 czerwca spotkaliśmy się ostatni raz przed wakacyjną przerwą. Ustaliliśmy termin następnego spotkania na 4 sierpnia. 

Uczestnikami tego spotkania byli Violetta, Aneta, Krystyna, Zdzisław, Jan i Darek.
Każde z nas, po klei, opowiedziało, co działo się w ostatnim tygodniu. Nie brakowało problemów, które wymagały podjęcia decyzji jak np. zmiana pracy lub problemy zdrowotne, ale cóż, czy nie wśród takich zmagań upływa nasze życie? Czasem bywają gorsze próby, które wymagają wielkiego hartu ducha. 

O tym właśnie opowiadał film, który przygotował na spotkanie Jan, a nosił on tytuł: "Metr nad ziemią". Film przedstawiał historię człowieka, który wskutek odmrożenia stracił obie nogi i przeżył 29 operacji. Przechodził różne stany duchowe i fizyczne, nawet próbę samobójczą, ale za sprawą głębokiej i szczerej modlitwy jego życie potoczyło się dalej. Bóg miał jeszcze wiele do zaoferowania dla niego i jego żony. Adoptowali dziecko i razem z rodzicami głównego bohatera budują dom dla ludzi niepełnosprawnych, znajdujących się w podobnej sytuacji. 

Dopóki trwa życie - jest nadzieja, ale wierzący w Chrystusa mają coś więcej - nadzieję na życie wieczne w domu Ojca.


piątek, 9 czerwca 2017

Drogowskaz

Spotkaliśmy się w piątek 9 czerwca w gronie kilku osób: Zdzisław, Jan, Wiesiek, Paweł, Artur, Krystyna i Przemysław. Spotkanie prowadził Zdzisław, który mimo postępującej choroby jest, dzięki Bogu, zawsze na grupie obecny. W dojeździe na grupę pomagają mu przyjaciele, między innymi Janek, który na grupie przybliża nam Ewangelię. Bardzo często przygotowana przez niego Ewangelia współgra, z tym, co obecnie niektórzy z nas przeżywają. I tym razem tak było. 

Ewangelia Św. Łukasza 24 , 13 - 35 mówi o spotkaniu dwóch uczniów z Jezusem w drodze do Emaus. Przez pewien czas Jezus szedł za nimi i słuchał o czym rozmawiają. Nie poznali go, bo zwątpili w to, czego Jezus, przez swoją śmierć, dokonał. Dla nich to była klęska. Przez to, że zwątpili w sens śmierci Jezusa - umarł za nasze grzechy. Nie mogli też uwierzyć w Jego zmartwychwstanie. Po tym zawrócili do Emaus, chcąc wrócić do starego życia. Mieli oczekiwania polityczne - wyzwolenie Izraela. Śmierć, wielkiego proroka, za jakiego uważali Jezusa, położyła kres tym oczekiwaniom. Nie wiedzieli, nie rozumieli, że to dopiero początek, że wypełniło się to, co było napisane w Piśmie. 
Jezus ponownie im wszystko wyłożył, a potem gdy łamał chleb, poznali Go. I świadczyli o nim innym ludziom. Zawrócili do Jerozolimy, bo tam mieli iść od początku. Zwątpienie poprowadziło ich na złą drogę. 

Tak jest często z nami. Gdy upadamy na duchu wtedy wchodzimy na złą drogę. Różnie to bywa, czasem pewni jesteśmy swego, a nadchodzi słabość i upadamy. Zawsze jednak możemy zawrócić. To dotyczy każdego. Biblia mówi, że kto myśli, że pewnie stoi, niech patrzy by nie upadał. Tylko droga za Jezusem jest pewna i nigdy nas nie zawiedzie. Jak to dobrze, że mamy taki drogowskaz.