niedziela, 15 kwietnia 2012

Urodziny Zdzisława

Wyjątkowe, spontaniczne spotkanie z okazji urodzin lidera grupy Zdzisława odbyło się 15 kwietnia. Wybraliśmy się w niedzielny, bardzo zimny wieczór do pizzerii przy ulicy Łaziennej, gdzie kiedyś była księgarnia, w której pracowała Krystyna. Księgarnia się nie utrzymała, bo nie udźwignęła sporego czynszu.
W pizzerii miła pani złączyła nam stoliki, tak że mogliśmy usiąść wszyscy razem. Zamówiliśmy trzy wielkie talerze wybranej z menu pizzy, barszczyki i soki do wyboru. Uraczyliśmy się także czekoladkami z bomboniery, którą Zdzisław od nas otrzymał. Zaśpiewaliśmy mu "100 Lat!" dość odważnie, bo to był w końcu lokal, a nie nasza siedziba. Było wesoło i smacznie, a potem poszliśmy do Centrum Sztuki Współczesnej na Festiwal Filmów Krótkometrażowych. Przedstawiono 10 filmów, o niektórych można powiedzieć, że nie do końca wiadomo o co w nich chodziło, a skonfrontować tego z ich twórcami raczej nie mieliśmy okazji. Krystynie przypominały one współczesne wiersze, dziwne i dające duże pole do interpretacji. Oglądaliśmy je z ciekawością choć im dalej, tym było gorzej i nawet niektórzy głośno wołali, że chcą już do domu. Ta chwila w końcu się przybliżyła i rozeszliśmy się wszyscy do swoich domów, a wszyscy to: Zdzisław, Piotr, Małgorzata, Tereska, Monika, Ania, Ania, Eryk, Krystyna i Krzysztof.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Bogaty człowiek

Na grupę przyszli : Przemek, Janek, Małgosia, Monika, Zdzisław, Krzysztof, Krystyna. Janek wspomniał zmarłego znajomego, który był dla niego długo wzorem chrześcijanina. Potem przekonał się, że i on miał swoje słabości, jak każdy i kiedy to zauważył musiał dojrzeć do prawdy, że „nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg”. Jezus wypowiedział te słowa i one okazały się prawdą, bo prawdą były od początku, tylko my żyjemy często w świecie iluzji. Tym stwierdzeniem Janek nie chciał ująć opinii o zmarłym, bynajmniej, był to dobry chrześcijanin i miał dobry wpływ na wielu ludzi, a teraz jest u Boga w niebie.

Nasze życie, jak na razie toczy się dalej i nieraz nam ciężko, tak jak tego dnia Zdzisławowi, przygniecionemu zmartwieniem, o którym nie chciał mówić szczegółowo, prosił tylko o modlitwę, by sprawa się wyjaśniła. Małgosia powiedziała, że Biblia wywiera na nią dobry wpływ, uczy ją pokory. Nieraz już by się unosiła i dochodziła swego, a teraz milknie. Przemek żyjący samotnie nie wie dzięki temu, co znaczy świąteczna krzątanina w kuchni, pełna nerwowego podekscytowania, na którą co niektórzy narzekają. Dla niego, ze świątecznego czasu najważniejsze są czwartek, piątek i sobota Wielkiego Tygodnia. Wiesiu wspominał Święta trochę dobrze, trochę źle z powodów rodzinnych, ale czytał Biblię i naładował się pozytywnie. Dostał też pozwolenie z Urzędu na swoja uliczna działalność. Piotr dopiero co przyjechał ze Świąt, które spędził u Mamy. Przebrał się i przyszedł na grupę za nami stęskniony. Monika tym razem w ogóle nie chciała się wypowiedzieć, a Krystyna opowiadała o spotkaniu bardzo niespodziewanym z synem Andrzejem, który zrobił niespodziankę i przyjechał z Anglii na kilka dni przed Świętami.

Janek przeczytał fragment Pisma Świętego:

Ewangelia Św. Łukasza 18, 18-30 
I zapytał go pewien dostojnik tymi słowy: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby odziedziczyć żywot wieczny? Rzekł do niego Jezus: Dlaczego zwiesz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg. Znasz przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa, czcij ojca swego i matkę swoją. Ten zaś rzekł: Tego wszystkiego przestrzegałem od młodości. A gdy to Jezus usłyszał, rzekł do niego: Jeszcze jednego ci brak. Sprzedaj wszystko, co tylko masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, a potem przyjdź i naśladuj mnie. Ten zaś, usłyszawszy to, zasmucił się; był bowiem bardzo bogaty. A Jezus, gdy go takim ujrzał, powiedział: Jak trudno tym, którzy mają majętności, wejść do Królestwa Bożego. Łatwiej bowiem wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego. A ci, którzy to usłyszeli, rzekli: Któż tedy może być zbawiony? On zaś rzekł: Co niemożliwego jest u ludzi, możliwe jest u Boga. A Piotr rzekł: Oto my opuściliśmy, co było nasze, a poszliśmy za tobą. On zaś rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam, że nie ma takiego, który by opuścił dom czy żonę, czy braci, czy rodziców, czy dzieci dla Królestwa Bożego, a nie otrzymał w zamian daleko więcej w czasie obecnym, a w świecie przyszłym żywota wiecznego. 

Jest tam przedstawiona rozmowa Jezusem z bogatym człowiekiem, który pyta, co trzeba czynić, aby mieć życie wieczne. Jezus odpowiada mu, że należy przestrzegać przykazań. Ten zapewnia, że od młodości tak czyni. Wtedy Jezus powiedział, że jeszcze jednego mu brakuje – niech sprzeda wszystko, odda ubogim i idzie za nim. Wtedy człowiek ten odszedł smutny, bo był bardzo bogaty.
My na pewno tacy bogaci nie jesteśmy, ale również często żal nam coś porzucić (dla każdego to może być coś innego) i iść za Chrystusem.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Uzdrowienie chorego przy sadzawce

Na to spotkanie, po raz pierwszy, przyszedł Przemek, mężczyzna 44 letni, który podjął terapię i tym sposobem znalazł się też u nas. Pierwszy raz był również Tomasz. Przez te trzy miesiące po wyjściu z ośrodka nie bierze. Lubi jeździć na motorze.
Po wysłuchaniu historii Przemka i Tomka każdy opowiedział coś o sobie. Kilka zdań, nie za długo, aby jeszcze był czas na Boże Słowo.
Monika poniekąd tłumaczyła swoja nieobecność pewnymi względami, ale w końcu stwierdziła, że summa summarum przychodzi tu dla nas, swoich przyjaciół. Ania, również tak określiła chęć przychodzenia na nasza grupę. Piotr, któremu było bardzo gorąco i to gorąco go rozbierało, nie mógł skupić myśli i niewiele o sobie powiedział. Tak, mały jest ten pokoik i czasem robi się w nim duszno. Zdzisław natomiast był przyduszony tym, co wydarzyło się w Lipnie. Zamordowana została młoda dziewczyna. W trybie przyspieszonym odbył się "sąd" nad sprawcami. Tłum żądny krwi najchętniej rozszarpałby winowajców. Ale w tym tłumie Zdzisław widział wielu, którzy biorą i w ogóle daleko są raczej od Boga.
Teresa powiedziała o sobie, zmarłym mężu, teściowej i synu. Krystyna o swojej historii, a Darek o swoim uzależnieniu. To nas łączy, ale również chęć słuchania Biblii. Jedni mają tych chęci więcej inni mniej, ale słucha każdy. Janek przygotował dla nas Słowo z Ewangelii Św. Jana o uzdrowieniu chorego przy sadzawce:

Ewangelia Św. Jana 5, 1-18

Potem było święto żydowskie i udał się Jezus do Jerozolimy. A jest w Jerozolimie przy Owczej Bramie sadzawka, zwana po hebrajsku Betezda, mająca pięć krużganków. W nich leżało mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych, którzy czekali na poruszenie wody. Od czasu do czasu zstępował bowiem anioł Pana do sadzawki i poruszał wodę. Kto więc po poruszeniu wody pierwszy do niej wstąpił, odzyskiwał zdrowie, jakąkolwiek chorobą był dotknięty. A był tam pewien człowiek, który chorował od trzydziestu ośmiu lat. I gdy Jezus ujrzał go leżącego, i poznał, że już od dłuższego czasu choruje, zapytał go: Chcesz być zdrowy? Odpowiedział mu chory: Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim zaś ja sam dojdę, inny przede mną wchodzi. Rzecze mu Jezus: Wstań, weź łoże swoje i chodź. I zaraz ten człowiek odzyskał zdrowie, wziął łoże swoje i chodził. A właśnie tego dnia był sabat. Toteż mówili Żydzi do uzdrowionego: Dziś sabat, nie wolno ci nosić łoża. On zaś odpowiedział im: Ten, który mnie uzdrowił, rzekł mi: Weź łoże swoje i chodź. Pytali go: Cóż to za człowiek, co ci powiedział: Weź je i chodź? A uzdrowiony nie wiedział, kto to był, bo Jezus niepostrzeżenie oddalił się od tłumu, który był na tym miejscu. Później spotkał go Jezus w świątyni i rzekł do niego: Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało. Odszedł ten człowiek i powiedział Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w sabat. A Jezus odpowiedział im: Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam. Dlatego też Żydzi tym usilniej starali się o to, aby go zabić, bo nie tylko łamał sabat, lecz także Boga nazywał własnym Ojcem, i siebie czynił równym Bogu.

"Wstań weź łoże swoje i chodź!" To Jezus go zauważył i wybrał, on sam nie miał już na nic sił. Sytuacja zdawałaby się beznadziejna. Trwanie w zupełnym martwym punkcie, ale i tam może dostrzec nas Jezus i wyprowadzić do życia. Najważniejsze jest jednak zbawienie i życie wieczne.