sobota, 15 grudnia 2012

8 lat pracy grupy Gedeon

Bohaterem tego spotkania był niewątpliwie lider grupy Gedeon - Zdzisław. Nie ulega też wątpliwości, że wszyscy obecni byli z jego klucza. Zarówno uczestnicy grupy Gedeon, dzięki współpracy których do spotkania doszło w takim kształcie, począwszy od pomysłu spotkania, aż do jego zakończenia, jak i pozostali, którzy współpracowali ze Zdzisławem w różnych okresach jego życia i miejmy nadzieję, że będą współpracować nadal. Mowa o nadziei nie wynika tylko z woli ludzi, lecz również z faktu, że Zdzisław jest poważnie chory  i musi poddać się leczeniu. Szanse są duże i ta nadzieja jest uzasadniona, a poza tym, a właściwie przede wszystkim, wszystko w  rękach Boga. 

W chorobie nie jest sam. Wspierają go przyjaciele wśród nich, jak to podkreślił wręczając przy tej okazji czerwoną różę, jego serdeczna przyjaciółka Terenia i jej córka Agnieszka, sama zmagająca się od lat z ciężką chorobą. Taką samą różę z podziękowaniami otrzymały inne panie: Krystyna, jako kronikarka grupy Gedeon, Małgosia, która prowadzi stronę internetową, skarbniczka grupy – Terenia, zawsze dbająca o stan kasy i zakupy, pani Maria z Towarzystwa ICIMSS i Ania - młoda dziewczyna pracująca w tymże Towarzystwie.

Pani Maria wręczyła jeszcze raz,  teraz niejako oficjalnie, do rąk własnych statuetkę Stalowego Anioła, którą Zdzisław otrzymał za pracę streetworkera  w corocznych nominacjach dla najlepszych pracowników socjalnych w regionie.


W wiadomościach regionalnych  z dnia 21.11.2012r. czytamy o tym wydarzeniu:

Stalowe Anioły dla ludzi o złotym sercu

„Statuetki Stalowych Aniołów trafiły w środę w ręce najbardziej zasłużonych pracowników pomocy społecznej z regionu. […] Zdzisław Betlejewski, streetworker, czyli pedagog ulicy, pracuje z młodzieżą uzależnioną od narkotyków. Działa na terenie Torunia, Lipna, Grudziądza i Aleksandrowa Kujawskiego. 

Cały tekst artykułu znajduje się  TUTAJ

Zdzisław nie mógł odebrać nagrody na uroczystości  w wyznaczonym dniu, gdyż kolidowało to z jego obowiązkami, których wcześniej się podjął i nie mógł ich odłożyć. Tym bardziej miłym był gest wręczenia nagrody na tym świątecznym sobotnim spotkaniu. Za nominacją stały pani Maria i pani Elżbieta Cichoń, która choć nieobecna również współpracowała i nadal współpracuje ze Zdzisławem w Antoninku na rzecz lokalnej młodzieży i dzieci. Wszyscy pozostali również otrzymali słowa podziękowania - Darek i Piotr z grupy Gedeon, Wojtek Przybysz z Towarzystwa Wędka Dzieciom, Mariusz Żelaskiewicz z MOPR-u, mieszkańcy ulicy Rolniczej i przede wszystkim młodzież z TSE, której Zdzisław przy współudziale Towarzystwa ICIMSS poświęcił z pasją wiele czasu. Miała w tym też swój udział grupa Gedeon organizując wspólne pikniki na Barbarce. Zostały po nich zdjęcia, filmy i mnóstwo wspomnień, podobnie jak z Rolniczej, kiedy to organizowaliśmy wspólnie z mieszkańcami pikniki na Dzień Dziecka, Święto Ziemniaka i inne. I wszystkim innym, których może niechcący pominął, za co gorąco przepraszał.

Spotkanie okraszone było występami dzieci z Towarzystwa Wędka, zespołu Reanimowani, grupy TSE, Sławka, który śpiewał przy akompaniamencie gitary.

Nie zabrakło też Słowa Bożego, które jako najważniejsze, chociaż nie znalazło się na pierwszym miejscu w tej kronice, to niejednokrotnie Zdzisław podkreślał jego wagę i moc na tym spotkaniu. W takim samym duchu przedstawił je Janek, który zawsze głosi nam Boże Słowo na spotkaniach grupy. Janek powiedział, zgodnie z literą Biblii, że najważniejszy w naszym życiu jest Jezus. To On nas wzmacnia i podnosi, bez niego nic uczynić nie możemy. 
Naocznym tego przykładem było świadectwo Piotra opowiedziane przez niego w prostych słowach zaczynających się od cytatu z Biblii: "Głupi w sercu swoim powiedział, że Boga nie ma". Kiedyś ja byłem takim głupcem, aż poznałem Jezusa, który zmienił moje życie – powiedział w swoim świadectwie Piotr.

Na spotkaniu nie zabrakło także poczęstunku i naprawdę dzięki Bogu był on obfity. Grupa Gedeon postarała się o to wywiązując się z zadania znakomicie i smakowicie. Pokaz slajdów z różnych spotkań i pikników zakończył program spotkania. Janek w końcowej modlitwie prosił Boga o łaski i błogosławieństwo dla wszystkich uczestników spotkania i ich rodzin.

A potem sprzątanie kaplicy Kościoła Ewangelicznych Chrześcijan, którzy udostępnili nam to miejsce, za co należą się im serdeczne podziękowania.


wtorek, 13 listopada 2012

Listy do Świętego Mikołaja

Tego dnia obecni byli: Zdzisław , Janek , Terenia , Darek , Piotr, Wiesiu , Krystyna i Małgosia.Tydzień dla większości minął bez większych wstrząsów, w cieniu raczej tych samych spraw,w orbicie zdarzeń , wątpliwości i nadziei jakie niesie codziennie ze sobą nasze ziemskie bytowanie. A więc jedni szukają pracy, inni pracują bez umowy, przezwyciężamy różne dolegliwości ciała, przygotowujemy się mentalnie na spotkania z dawno niewidzianymi bliskimi. Janek mimo złego samopoczucia pracuje na rzecz misji, Zdzisław chociaż łapie doły związane z chorobą, to jednak ona przybliża go do dzieci przebywających za granicą. Krystyna podzieliła się z grupą pomyślnym zakończeniem nurtującej ją od dłuższego czasu sprawy i przygodą w pociągu, kiedy to nie wierzyła przygodnemu podróżnemu  w prawdziwość jego opowieści, ale dzięki temu niedowiarstwu wyratowała go z jeszcze większych kłopotów.

Potem po śpiewach pod przewodnictwem Wiesia, Zdzisław poprosił nas abyśmy przeczytali listy do Świętego Mikołaja napisane przez dzieci w Lipnie. Zajmująca i wzruszająca to była lektura. Listy pisane z dziecięcą naiwnością były świadectwem marzeń i potrzeb. Niektóre dzieci poza życzeniami dla siebie prosiły o pomyślność i zdrowie także dla innych, w tym dla swoich opiekunów  w klubie, czyli dla Zdzisława i Zbyszka. Wśród wielu ortograficznych błędów, co jest tylko drobnym szczegółem braków w ich szkolnej edukacji, odczuć można było jak wiele im brakuje, jak niewiele mają przyjemności w codziennym życiu. Nie są to na pewno dzieci zamożnych rodziców, lecz pochodzą z rodzin, w których często brakuje nawet na chleb. Postanowiliśmy w miarę naszych możliwości spełnić przynajmniej niektóre z próśb wysłanych do Świętego Mikołaja.

Poza wtorkowym spotkaniem było jeszcze jedno w  niedzielę. Pomysłodawczynią tego spotkania była Małgosia, która przypadkiem dowiedziała się, że w tym dniu Terenia obchodzi swoje urodziny. Postanowiliśmy spotkać się w myśl jej pomysłu w Centrum Sztuki Współczesnej w  Toruniu, by tam przed festiwalem filmów krótkometrażowych złożyć Tereni życzenia. Były kwiaty i słodkości, a potem oglądaliśmy filmy. Terenia, Małgosia, Krystyna, Darek i Wiesiu. Filmy wszystkim bardzo się podobały. Były ciekawsze i lepiej zrobione niż te, które oglądaliśmy wiosną, przy okazji urodzin Zdzisława. To był dobry relaks i okazja do wspólnego spotkania.

wtorek, 6 listopada 2012

Abigail


Na spotkaniu obecni byli: trzy mamy, Zdzisław, Janek, Darek i Wiesiu.Dużo miejsca zajęło na spotkaniu omawianie minionego tygodnia. Nic w  tym dziwnego biorąc pod uwagę, że dla niektórych z nas był to tydzień burzliwy, pełen trudnych wydarzeń wymagających hartu ducha i niosący ze sobą konieczność podejmowania decyzji i idących im w sukurs przedsięwzięć. Te sprawy związane są z poważnymi chorobami osób związanych z naszą grupą. Poza tym Zdzisław opowiadał o burzliwych wydarzeniach w Lipnie, bez wdawania się w szczegóły, co i kto dał mu się we znaki, uwagę swą skupiając na emocjach, jakie to wywołało i rozterkach, jak reagować w różnych takich trudnych sytuacjach, czy konfrontować się z  nimi, czy lepiej zamilknąć, gdyż to i tak nic nie da. Czasem konfrontacja wywołuje jeszcze większe wzburzenie, gniew, który bywa złym doradcą, wymaga też pokory, na którą trudno się w danej chwili zdobyć, wszystko więc może zakończyć się „zadymą”, jak to często Zdzisław określa. Potrzeba dużo Bożej mądrości.

Jedna z nas, która już wiele lat zmaga się z ciężką chorobą bliskiej osoby powiedziała, że stara się już z chorym o chorobie nie rozmawiać, ponieważ temat już był omawiany po wielokroć i teraz nie chce już świadomie w sposób bezpośredni tego problemu dotykać, bowiem to nie pomaga. Starają się jednak cieszyć każdym dniem. W chorobie poprzez modlitwę możliwe stało się przybliżenie do Boga. W Nim pokładają nadzieję i ufają, że Bóg da im siły, aby przyjąć ten trudny czas. Trudniej wiadomość o nawrocie choroby przyjął syn przebywający w ośrodku dla uzależnionych. Nie chciał do tergo ośrodka jechać teraz jednak jest mu tam dobrze, robi postępy w drodze do wolności od uzależnienia i dziękuje matce za podjęcie takiej decyzji i przymuszenie go do wyjazdu.

O uzależnionym synu wspominała też inna mama. Zapowiedział swój przyjazd do domu na święta Bożego Narodzenia. Tego przyjazdu mama się nieco obawia. Nie miała ostatnio kontaktu tak na co dzień, nie wie czego się po synu spodziewać, oddalenie zrobiło swoje. Czy uda jej się nawiązać dobre relacje? Janek odpowiedział jej na to, aby przyjęła syna z radością, ugościła go najlepiej jak umie, upiekła dobre ciasto dla niego, do czego ma wielki talent, co nie raz na grupie wypróbowaliśmy. 

Darek też opowiadał o swoich kłopotach ze zdrowiem, które udaje mu się pozytywnie pokonywać. W ogóle stara się podchodzić do życia z optymizmem, nie użalać się nad sobą nie wspominać starych win. Wie, że kiedyś był słabym człowiekiem i wyrządził najbliższym wiele zła, ale przypominanie sobie i słuchanie od innych tego, co było, niczego na dobre nie zmienia.Zdzisław powiedział mu, że od kiedy Darka pamięta, to zrobił on duże postępy i nieustannie się rozwija. Wspomniał obóz w Drużynach, w którym to Darek uczestniczył, choć borykał się wtedy z wieloma problemami. Szedł jednak uparcie naprzód wierząc, że Bóg go wspomaga. Owoce tego widać dzisiaj, kiedy to Darek gorliwie uczęszcza na grupę, włącza się w organizowanie imprez na Rolniczej i innych, w  tym prowadzenie klubu dla dzieci.

Równie optymistycznie nastawiony do życia, mimo wielu ciężkich prób, ma Wiesiu, nasz "nadworny" gitarzysta, który i na to spotkanie przyniósł gitarę i śpiewaliśmy pieśni o Jezusie.

Janek na zapytanie jak minął tydzień odpowiedział, że u niego jak zwykle spokojnie. Zauważa jednak, że wokoło ludziom żyje się coraz gorzej i w ogóle naszła go refleksja, że w trudnych czasach przyszło nam żyć, a czasy mogą być jeszcze trudniejsze. Dużo ludzi tego nie wytrzymuje, stąd tyle depresji, która staje się jedną z najczęstszych chorób naszej cywilizacji.

Po śpiewach i po przerwie przeszliśmy do omawiania Pisma Świętego. Janek wybrał z księgi Samuela opowieść o Dawidzie, Nabalu i jego pięknej i roztropnej żonie Abigail. Temat dotyczył strachu i niedocenieniu zagrożenia przez własną butę i głupotę. Nabal, mimo, że miał ochronę od Dawida zapłacił mu złem za dobro. Zbeształ sługi Dawida, których to Dawid posłał z prośbą o jadło i picie. Dawid postanowił wytracić cały jego ród. Gdy się o tym dowiedziała Abigail wyszła Dawidowi naprzeciw z jadłem. Pokłoniła mu się nisko i błagała o wybaczenie. Strach przed  słusznym gniewem Dawida ją tu przygnał. Mąż tymczasem nic sobie z tego nie robił upił się tak, że nawet rozmawiać z nim nie można było. Dawid wysłuchał Abigail, która wróciła do ucztującego i pijanego męża. Gdy wytrzeźwiał wszystko mu opowiedziała, a wtedy serce z trwogi zamarło mu jak kamień, a mniej więcej po dziesięciu dniach zmarł, tak dotknął Pan Nabala, a Dawid pojął Abigail za żonę. Roztropna Abigail posłuchała strachu z szacunku dla niego, bo widziała niegodziwość w  postępowaniu męża. Ten sam strach Nabala zabił, gdyż w porę nie umiał dostrzec niebezpieczeństwa, bo zaślepiała go buta, niewdzięczność i głupota.

wtorek, 30 października 2012

Baczmy by smutek zbytnio nas nie pochłonął


Tym razem na spotkaniu było sporo osób w tym dwie nowe. Obie mają ten sam problem alkohol, oczywiście każda w innym, swoim wymiarze, każda z tym walczy z różnym skutkiem, ale każda zdała sobie sprawę z tego jak poważny jest to problem, poważny i podstępny, lubi nawroty i wymaga czujności. Jedna z nich ostatnio stanęła właśnie przed groźbą nawrotu. Poczuła to bardzo wyraźnie i zdała sobie sprawę, że bez wsparcia sama sobie nie poradzi, dlatego szuka pomocy zarówno u terapeutów, którzy zawodowo zajmują się tymi sprawami ale i innych ludzi, przeżywających podobne problemy lub skutecznie radzącymi sobie z zachowaniem trzeźwości. Do takich osób z pewnością należy Zdzisław, nic więc dziwnego, że to z nim właśnie D. szuka kontaktu. Sam Zdzisław, choć czuje się wolny od nałogów zawsze to podkreśla, że nie lekceważy groźby nawrotów, ale podkreśla również to na każdej grupie, że gdyby nie Jezus, oparcie się właśnie na nim, dawno by przygrzał lub zapił, bowiem i jego życie nie raz uciska. Nie szuka jednak, jak dawniej, ucieczki od problemów, tylko oddaje je Bogu z wiarą i ufnością, a że życie go uciska niech świadczy o tym fakt, że właśnie postawiona została niekorzystna diagnoza, co do stanu jego zdrowia. Jedzie do Warszawy by tam dowiedzieć się, co dalej, jakie lekarze zastosują leczenie. Ach te choroby! Ostatnio dużo ich wokoło. Ciężkie to chwile, ale wszystko jest w rękach Boga. Modlitwy nam trzeba, modlitwy z wiarą, ale i z uznaniem Jego woli, jakże to jednak trudne dla najbliższych. Małgosi i Tereni nie było na grupie. Są przytłoczone i zaabsorbowane chorobą bliskiej osoby, poza tym mają jeszcze swoje zwykłe obowiązki jak praca i dom. Myślimy jednak o nich i powierzamy opiece Boga.

Odwiedził nas także po długim bardzo czasie Rysiu, kiedyś stały bywalec naszej grupy, gdy byliśmy jeszcze na Myśliwskiej. Przywitaliśmy go gromkimi oklaskami. Opowiedział pokrótce, co u niego. Podkreślił też rolę Boga w jego życiu i to, jak krętymi ścieżkami do niego szedł, aby wreszcie znaleźć tę jedyną prawdziwą.Byli na grupie, jeszcze poza wyżej wymienionymi, Zdzisław, Terenia - skarbniczka, Krystyna, która pisze tę kronikę, Wiesiu grający nam na gitarze, Piotr, Darek, Monika, po dłuższej nieobecności i Janek, pod którego przewodnictwem czytamy i rozważamy Boże Słowo.Po przerwie dwie nowe osoby opuściły nas i poszły jeszcze na inną grupę. Również Krystyna, jeszcze niezupełnie zdrowa po przeziębieniu, wyszła wcześniej do domu.Spotkanie trwało dalej. 

Janek opierając się na 1 liście do Koryntian przedstawił charakterystykę człowieka, który bez Boga jest biedny, nieufny, nie ma poczucia bezpieczeństwa i pokoju, bo utracił to wszystko przez grzech pierworodny Adama. Przez grzech odziedziczył śmierć. Jednak "jak  w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni". Człowiek chce czynić dobrze, ale tylko Pan Jezus daje prawdziwe życie i jest naszą jedyną nadzieją.O tej nadziei czytamy także w 1 liście św. Jana„i każdy kto tę nadzieję w Nim pokłada, oczyszcza się tak jak On jest czysty".Przez tę nadzieję i przez miłość  jaką nam Bóg okazuje, stajemy się dziećmi Bożymi. Stąd czerpać winniśmy radość, bo nasze życie tu na ziemi jest tylko wędrówką do domu Ojca. Baczmy więc, by smutek zbytnio nas nie pochłonął i byśmy o tej radości nie zapomnieli. Przychodźmy ze smutkiem do Jezusa, bo kto do Niego przychodzi tego On nie wyrzuci precz. Kto w Niego wierzy, choćby umarł, żyć będzie wiecznie.

wtorek, 23 października 2012

Kubuś Puchatek i Przyjaciele


Obecni byli: dwie Teresy, Krystyna, Zdzisław, Janek, Wiesiu i Darek. Opowiedzieliśmy sobie o tym, co nas dobrego i złego spotkało w minionym tygodniu, jak się czuliśmy i czujemy obecnie. Te pytania na pozór proste i powtarzające się co tydzień są bardzo potrzebne, bo może nie zawsze ktoś je nam zadaje, chociażby to, jak się czujesz? Czy kogoś to obchodzi? Nawet najbliższych? Może tak, ale nie pomyślą nawet, aby o to zapytać, tak szczerze, od serca. Na grupie jest do tego okazja i każdy może się swobodnie wypowiedzieć, jeśli tylko chce, bo przymusu nie ma i na pewno zostanie wysłuchany, a jeśli potrzebuje rady, czy wsparcia, choć już samo wysłuchanie nim bywa, to także może na nie liczyć w miarę naszych możliwości. To cenna wartość grupy wsparcia, jak zresztą jej nazwa na to wskazuje.

Krystyna przeszła następnie do tematu zapoczątkowanego na poprzednim spotkaniu, a mianowicie do wspólnego omawiania spraw związanych z komunikacja interpersonalną. Choć to nazwa bardzo poważnie i naukowo brzmiąca dotyczy spraw bardzo dobrze nam znanych z codziennego życia - relacji między ludźmi i emocji, jakie te relacje wywołują. Emocje - czy należy się nimi kierować?
Ależ tak, oczywiście, są one cenną wskazówką tego, co się dzieje. Jeśli odczuwamy złość albo gniew, to należy zapytać siebie samego, dlaczego tak się czuję, co tę złość wywołało. Nasze reakcje mogą być w różnych sytuacjach takie, jakich nie zawsze byśmy chcieli, ale są właśnie takie i zachodzi pytanie, od czego to zależy? To skomplikowany system, czasem bardzo subtelnych odczuć, które rodzą się spontanicznie pod wpływem aktualnych sytuacji, nad którymi często nie mamy czasu się zastanowić i wtedy do głosu dochodzi nasze nastawienie do życia, do ludzi, nasza osobowość. Niekiedy mamy czas by się zastanowić  i też w zależności od osobowości, postaw, wartości jakim hołdujemy, podejmujemy takie, a nie inne decyzje. Dobrze jest mieć tego świadomość i umieć je jasno określić. Najlepiej jest to zrobić na przykładach. Krystyna posłużyła się prostym ćwiczeniem obrazującym jak konkretna sytuacja może być przez rożne osoby przedstawiona i przyjęta.
Poprosiła cztery osoby, aby zaprosiły wszystkie pozostałe, każda z osobna, na swoje urodziny z tym, że przypisała tym osobom określone role:
  • Teresa I - zagrała rolę Kubusia Puchatka
  • Teresa II - Sowy Przemądrzałej
  • Janek  - Królika
  • Wiesiu - Tygryska
Oczywiście to postaci ze znanej książki dla dzieci „Kubuś Puchatek” Milne'a.

Trochę o tych postaciach, kogo jakie osobowości symbolizują:
  • Kubuś Puchatek - przyjazny, dobry słuchacz stara się aby wszyscy byli zadowoleni. Wykonanie zadania schodzi na drugi plan, jeśli nie ma dobrej atmosfery. Nie lubi presji, w tym presji czasu, łatwo nawiązuje kontakty, ale lubi wyczuwać sytuacje i bada grunt, aby czasem kogoś nie urazić.
  • Tygrysek - ekspresyjny, spontaniczny, otwarcie wyraża swoje emocje, nie lubi za długo myśleć, umie motywować innych, popychać do odważnych kroków, sam natomiast często nie potrafi podejmować decyzji i skupić się na wykonywaniu zadania.
  • Sowa - analityczna, bardzo szanuje racjonalny osąd, skrupulatna, często potrafi zgasić zapał, ale zauważa niebezpieczeństwa, których inni nie zauważą. Dobrze się czuje w  środowisku, w którym panują jasne reguły i zasady.
  • Królik – dyrektywny, zorientowany na zadanie, na cel. Mówi jasno i na ogół krótko czego chce, potrafi szybko podjąć decyzję, jest aktywny nie pokazuje dużo emocji, łatwo nadaje ton dyskusji.
Tego uczestnicy ćwiczenia dowiedzieli się o postaciach, które mieli zagrać.

No to do dzieła - cel jasno określony intencje te same, ale jakże inne osobowości.Ćwiczenie było ciekawe i sprawiło uczestnikom sporo uciechy i satysfakcji zwłaszcza jeśli dobrze udało się odegrać powierzone role. Dobrze wypadł Janek w roli Królika i Tereska - w roli Sowy Przemądrzałej. Wiesiowi, z natury bardzo nieśmiałemu, trudno było zagrać rolę przebojowego Tygryska. 




A jak oni by zapraszali? Najkrócej, jak mogę, to tak:
- Tygrysek - Słuchajcie przyjdzie koniecznie na moje urodziny, będzie super, czadowo zobaczycie.
- Kubuś Puchatek - Co robicie w sobotę ? Czy macie już jakieś plany, bo wiecie ja chciałem …
- Sowa - Wyślę wszystkim zaproszenie ze szczegółowymi  wskazówkami co i jak.
- Królik - W sobotę są moje urodziny, zapraszam wszystkich przyjdziecie O.K.
A jak by na takie zaproszenie odpowiedział inny Królik ?
- O.K. Będę.

Dalszy ciąg na następnym spotkaniu, a może jeszcze na następnym, bo mają być nowi ludzie i być może im poświecić trzeba będzie więcej czasu, zobaczymy.

Janek miał nieco mniej czasu na rozważanie słowa Bożego, ale też mógł to uczynić i tym razem podjął temat depresji i radzenia sobie ze stresem w kontekście Słowa Bożego. Najpierw zadał każdemu pytanie jak sobie z tym problemem radzi. Każdy odpowiedział, a wtedy Janek przechodząc do Ewangelii Św. Mateusza przeczytał słowa Jezusa, które dla wierzących stanowią lek na całe zło tego świata.

Ewangelia Mateusza 11, 25-30

"Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a ja dam wam ukojenie.Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.Albowiem jarzmo moje jest miłe a brzemię moje lekkie"



wtorek, 16 października 2012

Nie czyńcie zła słowem


Na wtorkowym spotkaniu tydzień temu było niewiele osób, bo zaledwie cztery - Janek, Darek, który przyjechał na rowerze nieco później, zmoczony bardzo (czekał aż deszcz przestanie padać), Tereska - obecna skarbniczka i Krystyna, która nadal pisze kronikę. To nic, że osób było niewiele. Jezus powiedział, że gdzie dwóch lub trzech gromadzi się w  imię moje, tam ja jestem pośród nich. Poza tym było więcej czasu na swobodne wypowiedzi jak minął tydzień. Tak wiec podzieliliśmy się swoimi troskami i radościami, a potem Krystyna rozpoczęła cykl spotkań na temat komunikacji interpersonalnej. Temat bardzo ciekawy i wymagający omówienia postaw, jakie reprezentujemy w życiu. Ponieważ jest to temat bardzo szeroki, postanowiliśmy rozłożyć go w czasie. Po krótkim wymienieniu postaw: asertywnej, agresywnej, uległej i manipulującej, Krystyna ogólnie je omówiła. Dalszym tematem będzie, jak te postawy wpływają na wzajemne relacje, które są pozytywne, które negatywne  i jak unikać złych, a jak dążyć do dobrych. Będą testy oraz omawianie inny aspektów poruszanej kwestii, bo jest ich bardzo wiele.

Nie był to jedyny temat spotkania. Nie mogło, jak zwykle przecież, zabraknąć Bożego Słowa. Na tym spotkaniu był on wyjątkowo spójny z tematem rozpoczętym przez Krystynę, ale w zamierzeniu wspólnie poprowadzonym, bo przecież uczymy się cały czas wzajemnie dobrych relacji, jedni od drugich. W liście Świętego Jakuba o tym właśnie, między innymi, jest mowa. Nie czyńcie zła słowem:

List Jakuba 3:6-10

"I język jest ogniem, jest wśród naszych członków swoistym światem nieprawości; kala on całe ciało i rozpala bieg życia, sam będąc rozpalony przez piekło. Bo wszelki rodzaj dzikich zwierząt i ptaków, płazów i stworzeń morskich może być ujarzmiony i został ujarzmiony przez rodzaj ludzki. Natomiast nikt z ludzi nie może ujarzmić języka, tego krnąbrnego zła, pełnego śmiercionośnego jadu. Nim wysławiamy Pana i Ojca i nim przeklinamy ludzi, stworzonych na podobieństwo Boże; z tych samych ust wychodzi błogosławieństwo i przekleństwo. Tak, bracia moi, być nie powinno.”

Niech wasze "tak" będzie tak, a wasze "nie" niech będzie nie - czyż tu nie mowa o tym, aby nie manipulować, nie kłamać dla własnych korzyści, nie ranić językiem? Oczywiście tak. W ten sposób świecka nauka może i powinna być przez Słowo Boże wspierana.

wtorek, 9 października 2012

Po wakacjach



Już po przerwie wakacyjnej. 4 września rozpoczęliśmy nowe spotkania. Miejsce to samo Bydgoska 1, wtorek godzina 17.30. Lider ten sam - Zdzisław. Skarbniczką została Terenia w miejsce dotychczasowej - Krystyny. Nie zmienił się też układ spotkania - opowiadamy, co tam u nas nowego. Tym razem czas długi, bo dwa miesiące wakacji. Wiele się wydarzyło, ale fakt, że była przerwa nie oznacza bynajmniej, że się w ogóle nie spotykaliśmy. Owszem kontakt był i to związany z nasza wspólna pracą na osiedlu przy ul. Rolniczej. Organizowaliśmy wspólnie z innymi i mieszkańcami imprezy plenerowe. Były konkursy i wspólna zabawa, grill i mecze piłki nożnej. Zostały wspomnienia dobrze spędzonego czasu i zdjęcia. Spotykaliśmy się też na nabożeństwach i przy innych okazjach jak spływ kajakowy, w którym część z nas uczestniczyła. Został on zorganizowany przez Teresę, która trafiła do naszej grupy i uczestniczy w niej od września.


Nie zaniedbujemy też Bożego Słowa. Janek postanowił omówić księgę Hioba, jako bardzo pouczającą i wiele mogącą wnieść do naszego chrześcijańskiego życia. Hiob, bowiem jako człowiek nienaganny, poddany został straszliwej próbie, ale pomimo cierpienia, które mogło skłonić go w stronę zwątpienia w Boską Opatrzność, Boga się nie wyrzekł.

Na ostatnim spotkaniu był Wiesiu i znów śpiewaliśmy przy akompaniamencie jego gitary i harmonijki Zdzisława. Problemów nie brakuje. Są choroby najbliższych, tak rzecz się ma u Małgosi, Teresy i Krystyny. Dwaj nasi koledzy borykają się z problemem znalezienia pracy na umowę, która byłaby podstawą stabilizacji, jakiej im teraz brakuje.

W sobotę na Rolniczej mieszkańcy zorganizowali Święto Ziemniaka. Zostaliśmy zaproszeni. Były obie Terenie i Agnieszka córka Tereni i Krystyna, Zdzisław też, co oczywiste, bo tam mieszka i jest bardzo zaangażowany w życie mieszkańców. Wiele dobrego dla nich zdziałał, właściwie to od niego wszystko się zaczęło. Zintegrował mieszkańców, zachęcił do wspólnego działania. Organizował pierwsze festyny. Są tego owoce. Dwa place zabaw i boisko i chęć dalszego działania, współpraca. Grupa Gedeon też miała w tym swój udział i jest to na pewno powód do satysfakcji. Nie chcemy jednak na tym poprzestać. Są inne osiedla, a na nich ludzie, a przede wszystkim dzieci, które potrzebują pomocy, wsparcia. Chcemy razem z innymi, między innymi ze Stowarzyszeniem Wędka wejść w to. Pracy będzie dużo, pomysłów nie brakuje, a przy Bożej pomocy, ufamy, że uda nam się to zrealizować. „Alleluja, i do przodu!”

sobota, 21 lipca 2012

Piknik na Rolniczej

Fotorelacja z Pikniku na Rolniczej:
Na początek dzieci rysowały swoje wymarzone wakacje 

"Wakacje w Paryżu"

"Wakacje nad morzem"

"Zachód słońca nad morzem"

Każdy otrzymał kolorowankę z naklejkami

Dzieci przygotowały niespodziankę i wręczyły nam własnoręcznie wykonane dyplomy 

Zdzisław dostał kilka dyplomów z podziękowaniami za organizowane imprezy

Kolorowy kolaż

Konkurs rzucania piłką do skrzynki

Pokaz tańca w wykonaniu chłopców




Teraz czas na tańczące dziewczyny



Dziewczynki i chłopcy tańczą wspólnie


Parasol przeciwsłoneczny?



Skakać każdy może...

...wszystkim wychodzi nienajgorzej 

Dwie mamy wygrały bilety na wyścigi żużlowe

Rysowanie autoportretu z zawiązanymi oczami



Taniec parami z balonikami

Narada przed meczem piłki nożnej

Zwycięska drużyna piłkarska

Radość ze wspólnej zabawy

Żegnamy się do następnego spotkania

środa, 18 lipca 2012

Zapraszamy na Piknik Rodzinny


W sobotę zamierzamy się bawić na placu zabaw przy ul. Rolniczej. Rok temu uroczyście świętowaliśmy jego otwarcie.


sobota, 2 czerwca 2012

Dzień Dziecka

Festyn z okazji Dnia Dziecka rozpoczął się w strugach ulewnego deszczu. Schroniliśmy się w starym garażu.



Potem było już tylko lepiej. Przestało padać, a wiatr szybko osuszył plac zabaw. Rozpoczęliśmy od konkursu zjadania jabłka zawieszonego na sznurku.



Zadanie trzeba było wykonać bez pomocy rąk.

Dozwolone było tylko przytrzymywanie ramieniem.

Stosowano różne techniki podgryzania jabłek.

A potem każdy uczestnik wybrał sobie nagrodę.


Były jeszcze inne konkursy: zjadanie pączków bez oblizywania się, rozpoznawanie smaków z zawiązanymi oczami, śpiewanie piosenek i loteria, w której każdy los wygrywał.


niedziela, 15 kwietnia 2012

Urodziny Zdzisława

Wyjątkowe, spontaniczne spotkanie z okazji urodzin lidera grupy Zdzisława odbyło się 15 kwietnia. Wybraliśmy się w niedzielny, bardzo zimny wieczór do pizzerii przy ulicy Łaziennej, gdzie kiedyś była księgarnia, w której pracowała Krystyna. Księgarnia się nie utrzymała, bo nie udźwignęła sporego czynszu.
W pizzerii miła pani złączyła nam stoliki, tak że mogliśmy usiąść wszyscy razem. Zamówiliśmy trzy wielkie talerze wybranej z menu pizzy, barszczyki i soki do wyboru. Uraczyliśmy się także czekoladkami z bomboniery, którą Zdzisław od nas otrzymał. Zaśpiewaliśmy mu "100 Lat!" dość odważnie, bo to był w końcu lokal, a nie nasza siedziba. Było wesoło i smacznie, a potem poszliśmy do Centrum Sztuki Współczesnej na Festiwal Filmów Krótkometrażowych. Przedstawiono 10 filmów, o niektórych można powiedzieć, że nie do końca wiadomo o co w nich chodziło, a skonfrontować tego z ich twórcami raczej nie mieliśmy okazji. Krystynie przypominały one współczesne wiersze, dziwne i dające duże pole do interpretacji. Oglądaliśmy je z ciekawością choć im dalej, tym było gorzej i nawet niektórzy głośno wołali, że chcą już do domu. Ta chwila w końcu się przybliżyła i rozeszliśmy się wszyscy do swoich domów, a wszyscy to: Zdzisław, Piotr, Małgorzata, Tereska, Monika, Ania, Ania, Eryk, Krystyna i Krzysztof.

wtorek, 10 kwietnia 2012

Bogaty człowiek

Na grupę przyszli : Przemek, Janek, Małgosia, Monika, Zdzisław, Krzysztof, Krystyna. Janek wspomniał zmarłego znajomego, który był dla niego długo wzorem chrześcijanina. Potem przekonał się, że i on miał swoje słabości, jak każdy i kiedy to zauważył musiał dojrzeć do prawdy, że „nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg”. Jezus wypowiedział te słowa i one okazały się prawdą, bo prawdą były od początku, tylko my żyjemy często w świecie iluzji. Tym stwierdzeniem Janek nie chciał ująć opinii o zmarłym, bynajmniej, był to dobry chrześcijanin i miał dobry wpływ na wielu ludzi, a teraz jest u Boga w niebie.

Nasze życie, jak na razie toczy się dalej i nieraz nam ciężko, tak jak tego dnia Zdzisławowi, przygniecionemu zmartwieniem, o którym nie chciał mówić szczegółowo, prosił tylko o modlitwę, by sprawa się wyjaśniła. Małgosia powiedziała, że Biblia wywiera na nią dobry wpływ, uczy ją pokory. Nieraz już by się unosiła i dochodziła swego, a teraz milknie. Przemek żyjący samotnie nie wie dzięki temu, co znaczy świąteczna krzątanina w kuchni, pełna nerwowego podekscytowania, na którą co niektórzy narzekają. Dla niego, ze świątecznego czasu najważniejsze są czwartek, piątek i sobota Wielkiego Tygodnia. Wiesiu wspominał Święta trochę dobrze, trochę źle z powodów rodzinnych, ale czytał Biblię i naładował się pozytywnie. Dostał też pozwolenie z Urzędu na swoja uliczna działalność. Piotr dopiero co przyjechał ze Świąt, które spędził u Mamy. Przebrał się i przyszedł na grupę za nami stęskniony. Monika tym razem w ogóle nie chciała się wypowiedzieć, a Krystyna opowiadała o spotkaniu bardzo niespodziewanym z synem Andrzejem, który zrobił niespodziankę i przyjechał z Anglii na kilka dni przed Świętami.

Janek przeczytał fragment Pisma Świętego:

Ewangelia Św. Łukasza 18, 18-30 
I zapytał go pewien dostojnik tymi słowy: Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby odziedziczyć żywot wieczny? Rzekł do niego Jezus: Dlaczego zwiesz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg. Znasz przykazania: Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa, czcij ojca swego i matkę swoją. Ten zaś rzekł: Tego wszystkiego przestrzegałem od młodości. A gdy to Jezus usłyszał, rzekł do niego: Jeszcze jednego ci brak. Sprzedaj wszystko, co tylko masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, a potem przyjdź i naśladuj mnie. Ten zaś, usłyszawszy to, zasmucił się; był bowiem bardzo bogaty. A Jezus, gdy go takim ujrzał, powiedział: Jak trudno tym, którzy mają majętności, wejść do Królestwa Bożego. Łatwiej bowiem wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Bożego. A ci, którzy to usłyszeli, rzekli: Któż tedy może być zbawiony? On zaś rzekł: Co niemożliwego jest u ludzi, możliwe jest u Boga. A Piotr rzekł: Oto my opuściliśmy, co było nasze, a poszliśmy za tobą. On zaś rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam, że nie ma takiego, który by opuścił dom czy żonę, czy braci, czy rodziców, czy dzieci dla Królestwa Bożego, a nie otrzymał w zamian daleko więcej w czasie obecnym, a w świecie przyszłym żywota wiecznego. 

Jest tam przedstawiona rozmowa Jezusem z bogatym człowiekiem, który pyta, co trzeba czynić, aby mieć życie wieczne. Jezus odpowiada mu, że należy przestrzegać przykazań. Ten zapewnia, że od młodości tak czyni. Wtedy Jezus powiedział, że jeszcze jednego mu brakuje – niech sprzeda wszystko, odda ubogim i idzie za nim. Wtedy człowiek ten odszedł smutny, bo był bardzo bogaty.
My na pewno tacy bogaci nie jesteśmy, ale również często żal nam coś porzucić (dla każdego to może być coś innego) i iść za Chrystusem.

wtorek, 3 kwietnia 2012

Uzdrowienie chorego przy sadzawce

Na to spotkanie, po raz pierwszy, przyszedł Przemek, mężczyzna 44 letni, który podjął terapię i tym sposobem znalazł się też u nas. Pierwszy raz był również Tomasz. Przez te trzy miesiące po wyjściu z ośrodka nie bierze. Lubi jeździć na motorze.
Po wysłuchaniu historii Przemka i Tomka każdy opowiedział coś o sobie. Kilka zdań, nie za długo, aby jeszcze był czas na Boże Słowo.
Monika poniekąd tłumaczyła swoja nieobecność pewnymi względami, ale w końcu stwierdziła, że summa summarum przychodzi tu dla nas, swoich przyjaciół. Ania, również tak określiła chęć przychodzenia na nasza grupę. Piotr, któremu było bardzo gorąco i to gorąco go rozbierało, nie mógł skupić myśli i niewiele o sobie powiedział. Tak, mały jest ten pokoik i czasem robi się w nim duszno. Zdzisław natomiast był przyduszony tym, co wydarzyło się w Lipnie. Zamordowana została młoda dziewczyna. W trybie przyspieszonym odbył się "sąd" nad sprawcami. Tłum żądny krwi najchętniej rozszarpałby winowajców. Ale w tym tłumie Zdzisław widział wielu, którzy biorą i w ogóle daleko są raczej od Boga.
Teresa powiedziała o sobie, zmarłym mężu, teściowej i synu. Krystyna o swojej historii, a Darek o swoim uzależnieniu. To nas łączy, ale również chęć słuchania Biblii. Jedni mają tych chęci więcej inni mniej, ale słucha każdy. Janek przygotował dla nas Słowo z Ewangelii Św. Jana o uzdrowieniu chorego przy sadzawce:

Ewangelia Św. Jana 5, 1-18

Potem było święto żydowskie i udał się Jezus do Jerozolimy. A jest w Jerozolimie przy Owczej Bramie sadzawka, zwana po hebrajsku Betezda, mająca pięć krużganków. W nich leżało mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych, którzy czekali na poruszenie wody. Od czasu do czasu zstępował bowiem anioł Pana do sadzawki i poruszał wodę. Kto więc po poruszeniu wody pierwszy do niej wstąpił, odzyskiwał zdrowie, jakąkolwiek chorobą był dotknięty. A był tam pewien człowiek, który chorował od trzydziestu ośmiu lat. I gdy Jezus ujrzał go leżącego, i poznał, że już od dłuższego czasu choruje, zapytał go: Chcesz być zdrowy? Odpowiedział mu chory: Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim zaś ja sam dojdę, inny przede mną wchodzi. Rzecze mu Jezus: Wstań, weź łoże swoje i chodź. I zaraz ten człowiek odzyskał zdrowie, wziął łoże swoje i chodził. A właśnie tego dnia był sabat. Toteż mówili Żydzi do uzdrowionego: Dziś sabat, nie wolno ci nosić łoża. On zaś odpowiedział im: Ten, który mnie uzdrowił, rzekł mi: Weź łoże swoje i chodź. Pytali go: Cóż to za człowiek, co ci powiedział: Weź je i chodź? A uzdrowiony nie wiedział, kto to był, bo Jezus niepostrzeżenie oddalił się od tłumu, który był na tym miejscu. Później spotkał go Jezus w świątyni i rzekł do niego: Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało. Odszedł ten człowiek i powiedział Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w sabat. A Jezus odpowiedział im: Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam. Dlatego też Żydzi tym usilniej starali się o to, aby go zabić, bo nie tylko łamał sabat, lecz także Boga nazywał własnym Ojcem, i siebie czynił równym Bogu.

"Wstań weź łoże swoje i chodź!" To Jezus go zauważył i wybrał, on sam nie miał już na nic sił. Sytuacja zdawałaby się beznadziejna. Trwanie w zupełnym martwym punkcie, ale i tam może dostrzec nas Jezus i wyprowadzić do życia. Najważniejsze jest jednak zbawienie i życie wieczne.

wtorek, 27 marca 2012

Spotkanie

Na spotkaniu obecni byli Danka, Jacek, Małgosia, Zdzisław, Janek, Wiesiu i Krystyna. Po modlitwie pośpiewaliśmy trochę i zawsze jest to bardzo miły akcent naszych spotkań. Fajnie jest też pogadać sobie, jak tam minął tydzień, choć nie zawsze każdy ma ochotę na takie wynurzenia. Danka jednak miała i powiedziała, że czuje się dobrze. Ma też nadzieję na przyjście syna na naszą grupę.
Wiesiowi czytanie Pisma Świętego daje ukojenie i nadzieję, bo Bóg może wszystko. Zadowolony jest ze sprzętów muzycznych, które zakupił. Pokazywał nam zdjęcia z Kluszkowic i z Łodzi z Bogusią i jej synem, czym wywołał spore zainteresowanie i komentarze szczególnie ze strony Zdzisława.
Jacek tydzień bez wzlotów i upadków. Ma wielkie zadowolenie ze współpracy z księgarnią Szaron. Otrzymał piękny egzemplarz Biblii, którą każdemu poleca.
Darek jest wzruszony spotkaniem w niedzielę, poświęconym babci Osińskiej, która zmarła w zeszłym tygodniu. Małgosia zmęczona jest pracą. Zadowolenie daje jej rozpoczęcie "sezonu rowerowego". Grzegorz bardzo dużo i długo pracuje, na co Małgosia, zapytała go, czy za dożo na siebie nie bierze i potem trudno mu to będzie udźwignąć.
Zdzisław przestrzegał wszystkich przed niedopełnieniem spraw różnych, a dotyczących płacenia np. rachunków, przed którymi nie uciekniemy. Nie płacenie mści się potem kłopotami, których by można było uniknąć, gdyby nie nasze pijane kroki. Z drugiej strony, Zdzisław czasem jest nadgorliwy i to też niedobrze, ogólnie pokajał się bardzo.

wtorek, 14 lutego 2012

Zaufanie Jezusowi

Mała salka wypełniła się dość szczelnie, gdyż uczestników było sporo, a byli to: Zdzisław, Janek, Tereska, Wiesiu, Piotr, Monika, Ania, Krzysiu, Darek, Jacek i Krystyna. Spotkanie trochę nietypowe, ponieważ na prośbę Janka, który się spieszył, zmieniony został jego porządek. Najpierw było słowo Boże, potem rozmawialiśmy na temat, jak minął nam tydzień.

Słowo Boże ogniskowało się wokół Ewangelii św. Łukasza: Powołanie pierwszych uczniów. Szymon będący rybakiem, łowił całą noc, ale na próżno się trudził. Jezus poprosił go o łódź i z niej, na brzegu uczył lud, zebrany tłumnie. Kiedy skończył, polecił Szymonowi wypłynąć na głębię i raz jeszcze zarzucić sieci. I tu stała się rzecz bardzo interesująca. Szymon usłuchał Jezusa wbrew swoim doświadczeniom i wiedzy, chociaż wiedział, że Jezus nie jest rybakiem i nie zna się nie połowach. Dlaczego więc to uczynił? Ponieważ zaufał Mistrzowi, tak nazwał Jezusa, przedtem zaś słuchał Jego nauk dla ludzi i one trafiły do jego serca, stąd wyrosło zaufanie, wiara w słowo Mistrza. I nie zawiódł się - sieci były pełne. I tu stała się rzecz jeszcze bardziej interesująca, bowiem wraz z towarzyszami zostawili to bogactwo ryb na brzegu i poszli za Jezusem, aby wraz z nim być od teraz rybakami ludzi - "od tej pory ludzi łowić będziesz".
Z tej Ewangelii płynie do nas lekcja o zaufaniu do Boga. On napełni nasze sieci ziemskimi dobrami, ale nie one stanowią wartość największą lecz sama Ewangelia, czyli dobra nowina głosząca pociechę i dająca nadzieję ludziom na zbawienie i życie wieczne z Bogiem.

My tutaj zebrani mamy również wiele trosk, czasem puste sieci mimo trudu i starań. Nękają nas choroby i niepowodzenia. Oddajmy wszystkie je Jezusowi i nośmy jego jarzmo, które jest lekkie i miłe.
Były też dobre rzeczy, jak tymczasowe zameldowanie Zdzisława na dwa lata, co popycha jego sprawy do przodu i praca zagwarantowana w Lipnie i Grudziądzu.
Na spotkaniu śpiewaliśmy pieśni przygotowane przez Wiesia i modliliśmy się o zdrowie między innymi Małgosi, której z tego powodu z nami nie było i pracę dla tych, którzy jej potrzebują.

wtorek, 31 stycznia 2012

Jak mamy sobie radzić w dniach złych?

Każdy z przybyłych, to jest: Zdzisław, Krzysztof, Piotr, Jan, Monika, Jurek, Wiesiu, Małgorzata, Michał, Darek, Jacek, powiedział o tym, co w ostatnim czasie go spotkało. Potem Jan przeczytał

Psalm 49
Przewodnikowi chóru. Psalm synów Koracha. Słuchajcie tego, wszystkie ludy; Nakłońcie uszu wszyscy mieszkańcy świata! Zarówno wy, synowie ludu, jak wy, synowie możnych, Zarówno bogaty, jak i ubogi! Usta moje będą wypowiadać słowa mądre; A rozmyślanie serca mego będzie rozsądne. Nakłonię do przypowieści ucho swoje, Rozwiążę przy cytrze zagadkę swoją: Czemu mam się bać w dniach złych, Gdy osacza mnie złość moich napastników, Którzy polegają na dostatkach swoich I chlubią się mnóstwem bogactw swoich? Przecież brata żadnym sposobem nie wykupi człowiek, Ani też nie da Bogu za niego okupu, Bo okup za duszę jest zbyt drogi I nie wystarczy nigdy, By mógł żyć dalej na zawsze I nie oglądał grobu. Zobaczy bowiem, że mądrzy umierają, Głupi i prostak pospołu giną I zostawiają obcym bogactwo swoje. Domy ich są grobami na wieki, Mieszkania ich z pokolenia w pokolenie, Chociaż imionami swymi nazwali kraje. Ale człowiek, choć żyje w przepychu, nie ostoi się, Podobny jest do bydląt, które giną. Taka to jest droga tych, którzy żyją w błędnej pewności siebie, I taki koniec tych, którym własna mowa się podoba. Sela. Pędzą jak owce do otchłani, Śmierć jest pasterzem ich. Ale prawi panować będą nad nimi z poranku. Zamysły ich będą unicestwione; Otchłań będzie ich mieszkaniem. Lecz Bóg wyzwoli duszę moją z krainy umarłych, Ponieważ weźmie mnie do siebie. Sela. Nie bój się, gdy się ktoś bogaci, Gdy rośnie chwała domu jego, Bo gdy umrze, nic z sobą nie weźmie I nie pójdzie za nim chwała jego. Choćby za życia swego mienił się szczęśliwym; Choćby się chwalił, że mu się dobrze wiedzie, Pójdzie do pokolenia ojców swoich, Którzy już nigdy nie ujrzą światłości. Człowiek, który żyje w przepychu, tego nie pojmie, Podobny jest do bydląt, które giną.

W tym Psalmie podane jest to, co naprawdę jest ważne w życiu, co ma prawdziwą wartość. Słowa zawarte w tym Psalmie skierowane są do wszystkich i dotyczą wszystkich ludzi na całym świecie. Nie tak, jak wiadomości, którymi jesteśmy zasypywani każdego dnia, jak np. trzęsienie ziemi w Chile, czy pożar w Australii, a nie wiążącymi się bezpośrednio z naszym życiem. Autor Psalmu zastanawia się dlaczego ma się bać w czasach, kiedy dzieje się źle?
Zastanawia się nad biegiem życia każdego człowieka. Żadnego człowieka nie wykupi drugi człowiek. Tylko Jezus jest w stanie mnie wykupić. Mogę przyjść do Jezusa takim, jakim jestem i oddać siebie w Jego opiekę.

wtorek, 17 stycznia 2012

Post

Dzisiaj przybyło na spotkanie 11 osób: Jan, Darek, Krzysztof, Grzegorz, Małgorzata, Teresa, Monika, Zdzisław, Jacek, Piotr, i Ania. Krystyna jest chora.
Jan przeczytał fragment Starego Testamentu:

Księga Izajasza 56, 1-12
Wołaj na całe gardło, nie powściągaj się, podnieś jak trąba swój głos i wspominaj mojemu ludowi jego występki, a domowi Jakuba jego grzechy! Wprawdzie szukają mnie dzień w dzień i pragną poznać moje drogi, jakby byli narodem, który pełnił sprawiedliwość i nie zaniedbał prawa swojego Boga, domagają się ode mnie sprawiedliwych praw, pragną zbliżenia się do Boga powiadając: Dlaczego pościmy, a Ty tego nie widzisz? Dlaczego umartwiamy nasze dusze, a Ty tego nie zauważasz? Oto w dniu waszego postu załatwiacie swoje sprawy i uciskacie wszystkich swoich robotników. Oto gdy pościcie, kłócicie się i spieracie, i bezlitośnie uderzacie pięścią. Nie pościcie tak, jak się pości, aby został wysłuchany wasz głos w wysokości. Czy to jest post, w którym mam upodobanie, dzień, w którym człowiek umartwia swoją duszę, że się zwiesza swoją głowę jak sitowie, wkłada wór i kładzie się w popiele? Czy coś takiego nazwiesz postem i dniem miłym Panu? Lecz to jest post, w którym mam upodobanie: że się rozwiązuje bezprawne więzy, że się zrywa powrozy jarzma, wypuszcza na wolność uciśnionych i łamie wszelkie jarzmo, że podzielisz twój chleb z głodnym i biednych bezdomnych przyjmiesz do domu, gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz go, a od swojego współbrata się nie odwrócisz. Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza poranna i twoje uzdrowienie rychło nastąpi; twoja sprawiedliwość pójdzie przed tobą, a chwała Pańska będzie twoją tylną strażą. Gdy potem będziesz wołał, Pan cię wysłucha, a gdy będziesz krzyczał o pomoc, odpowie: Oto jestem! Gdy usuniesz spośród siebie jarzmo, szydercze pokazywanie palcem i bezecne mówienie, gdy głodnemu podasz swój chleb i zaspokoisz pragnienie strapionego, wtedy twoje światło wzejdzie w ciemności, a twój zmierzch będzie jak południe, i Pan będzie ciebie stale prowadził i nasyci twoją duszę nawet na pustkowiach, i sprawi, że twoje członki odzyskają swoją siłę, i będziesz jak ogród nawodniony i jak źródło, którego wody nie wysychają. Twoi ludzie odbudują prastare gruzy, podźwigniesz fundamenty poprzednich pokoleń i nazwą cię naprawiaczem wyłomów, odnowicielem, aby w nich można było mieszkać.

Dziwimy się, że Bóg nie wysłuchuje naszych próśb. Wydaje nam się, że Bóg nas nie słyszy i nie zauważa naszego "postu". Bóg nie ma upodobania w formie, jaką człowiek przyjmuje, skoro w sercu swoim ma co innego. Jeżeli człowiek ma "ciemne sprawki za kołnierzem", to nie będzie owoców jego postu. Bóg nie odpowie, kiedy serce człowieka nie jest oczyszczone. "Palimy głupa" przed Bogiem, kiedy pościmy tylko zewnętrznie, ale nie ma przemiany w naszym sercu.
Bóg nie pozwoli z siebie żartować, chociaż może się obchodzić z nami łaskawie.

wtorek, 10 stycznia 2012

Dlaczego Słowo Boże trafia do jednych, a do innych nie?

Zdzisław już był kiedy przyszła Krystyna, ale zaraz gdzieś wyszedł, a potem ostatecznie spóźnił się za co wszystkich gorąco przepraszał, a wszyscy to: Janek, Małgosia, Tereska, Darek, Jacek, Krzysztof i Krystyna.
Po modlitwie i odczytaniu kroniki przyszedł czas na miniony tydzień. Tak jest zazwyczaj, że tydzień zahacza często o całe życie, miesza się to nieustannie, jak w tyglu, zwłaszcza gdy przychodzi ktoś nowy. Zresztą, na miniony tydzień wpływ może mieć rzeczywiście czas dawno miniony. Jeśli niczego nie zmienimy w sobie, to tak będzie.
Ktoś nowy, czyli, że jest z nami po raz pierwszy to Jacek, co nie oznacza, że jest wszystkim nieznany. Pokrótce opisał nam swoją historię Jacek zdaje sobie sprawę, że bez pomocy Ducha Świętego daleko nie zajdzie, dlatego przyszedł do nas, a nawet powiedzieć by można, że przypłynął, przyfrunął po prostu. Jacek wierzy w moc Bożego Słowa.
Tydzień wtapiający się w życie - tak jest i u Darka, który mówi, że jemu zostało ono jeszcze raz darowane by coś tu dobrego zrobił. Został tu dla poprawy. Udziela się w Grupie "Mocni duchem", gdzie całe rodziny przychodzą i wspólnie modlą się i wspierają wzajemnie.
Terenia stwierdziła, że ten tydzień był nieco lepszy, tamten był przygnębiający.
Zdzisława również zachęcają ludzie, choć czasem i zniechęcają, ale słowo Boże zawsze dodaje mu otuchy. Tak było i tym razem, gdy ponownie starał się o rentę i stawał przed szacowną komisją. Ludzi było dużo, też takich jak on niepewnych losu, miał gorące pragnienie wypowiedzenia głośno słów z Psalmu 23 "Choćbym szedł ciemną doliną śmierci, zła się nie ulęknę, Boś Ty Panie ze mną" Jedna z kobiet powiedziała - o tak , tak mów to pan tam, głośno, a na pewno dostaniesz rentę. Dostał i kamień spadł mu z serca. Dziękował też gorąco Bogu za Jego dobroć.
Janek przeczytał nam przypowieść o Siewcy.

Ewangelia Łukasza 8, 5-8
"Wyszedł siewca rozsiewać ziarno swoje. A gdy siał, jedno padło na drogę i zostało zdeptane, a ptaki niebieskie zjadły je. A drugie padło na opokę, a gdy wzeszło, uschło, bo nie miało wilgoci. A inne padło między ciernie, a ciernie razem z nim wzrosły i zadusiły je. A jeszcze inne padło na ziemię dobrą i, gdy wzrosło, wydało plon stokrotny."

Zastanawialiśmy się wspólnie nad tymi słowami i przykładami. Jak to rozumiemy i do której grupy ludzi się zaliczamy. Jedna tylko uwaga jest tu ważna. W życiu można należeć do rożnych grup, zanim człowiek stanie się glebą, w którą padnie Słowo i wyda owoc dziesięciokrotny. Ważne by trwać i słuchać Bożego Słowa, bo wiara jest ze słuchania, ale nie jest rzeczą wszystkich. Ewangelia wyraźnie o tym mówi.

2 List do Tesaloniczan 3, 2
"albowiem wiara nie jest rzeczą wszystkich."

Słowo Boże trafia do jednych, a do innych nie, jedni są bardziej uprzywilejowani, a inni mniej.
Jednym jest dane uwierzyć, a drugim nie. Diabłu zależy na tym, aby do niektórych Słowo Boże nie dotarło.
Diabeł wybiera z serc niektórych ludzi Słowo Boże i nie ma możliwości, aby się tam zagnieździło i wykiełkowało. Niektórzy ludzie przyjmują Słowo z radością, ale nie są umocnieni, do czasu wierzą, a w chwili pokusy - odstępują. Słaba wiara, która przekroczyła próg krótkiej, przemijającej radości, kiedy miną pierwsze korzyści, a pojawią się trudności - bez Bożej mocy nie przetrwa. Taki słaby człowiek odwraca się od Boga i odchodzi.
Kiedy się przyznamy, kim jesteśmy, że jesteśmy słabi i grzeszni, wtedy Słowo Boże zaowocuje w nas. Takie serce, które jest pokorne i poddaje się prowadzeniu Boga, to jest właśnie taka gleba. Wszystko to, nie jest z nas, tylko z Boga.