wtorek, 3 kwietnia 2012

Uzdrowienie chorego przy sadzawce

Na to spotkanie, po raz pierwszy, przyszedł Przemek, mężczyzna 44 letni, który podjął terapię i tym sposobem znalazł się też u nas. Pierwszy raz był również Tomasz. Przez te trzy miesiące po wyjściu z ośrodka nie bierze. Lubi jeździć na motorze.
Po wysłuchaniu historii Przemka i Tomka każdy opowiedział coś o sobie. Kilka zdań, nie za długo, aby jeszcze był czas na Boże Słowo.
Monika poniekąd tłumaczyła swoja nieobecność pewnymi względami, ale w końcu stwierdziła, że summa summarum przychodzi tu dla nas, swoich przyjaciół. Ania, również tak określiła chęć przychodzenia na nasza grupę. Piotr, któremu było bardzo gorąco i to gorąco go rozbierało, nie mógł skupić myśli i niewiele o sobie powiedział. Tak, mały jest ten pokoik i czasem robi się w nim duszno. Zdzisław natomiast był przyduszony tym, co wydarzyło się w Lipnie. Zamordowana została młoda dziewczyna. W trybie przyspieszonym odbył się "sąd" nad sprawcami. Tłum żądny krwi najchętniej rozszarpałby winowajców. Ale w tym tłumie Zdzisław widział wielu, którzy biorą i w ogóle daleko są raczej od Boga.
Teresa powiedziała o sobie, zmarłym mężu, teściowej i synu. Krystyna o swojej historii, a Darek o swoim uzależnieniu. To nas łączy, ale również chęć słuchania Biblii. Jedni mają tych chęci więcej inni mniej, ale słucha każdy. Janek przygotował dla nas Słowo z Ewangelii Św. Jana o uzdrowieniu chorego przy sadzawce:

Ewangelia Św. Jana 5, 1-18

Potem było święto żydowskie i udał się Jezus do Jerozolimy. A jest w Jerozolimie przy Owczej Bramie sadzawka, zwana po hebrajsku Betezda, mająca pięć krużganków. W nich leżało mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych, którzy czekali na poruszenie wody. Od czasu do czasu zstępował bowiem anioł Pana do sadzawki i poruszał wodę. Kto więc po poruszeniu wody pierwszy do niej wstąpił, odzyskiwał zdrowie, jakąkolwiek chorobą był dotknięty. A był tam pewien człowiek, który chorował od trzydziestu ośmiu lat. I gdy Jezus ujrzał go leżącego, i poznał, że już od dłuższego czasu choruje, zapytał go: Chcesz być zdrowy? Odpowiedział mu chory: Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim zaś ja sam dojdę, inny przede mną wchodzi. Rzecze mu Jezus: Wstań, weź łoże swoje i chodź. I zaraz ten człowiek odzyskał zdrowie, wziął łoże swoje i chodził. A właśnie tego dnia był sabat. Toteż mówili Żydzi do uzdrowionego: Dziś sabat, nie wolno ci nosić łoża. On zaś odpowiedział im: Ten, który mnie uzdrowił, rzekł mi: Weź łoże swoje i chodź. Pytali go: Cóż to za człowiek, co ci powiedział: Weź je i chodź? A uzdrowiony nie wiedział, kto to był, bo Jezus niepostrzeżenie oddalił się od tłumu, który był na tym miejscu. Później spotkał go Jezus w świątyni i rzekł do niego: Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało. Odszedł ten człowiek i powiedział Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w sabat. A Jezus odpowiedział im: Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam. Dlatego też Żydzi tym usilniej starali się o to, aby go zabić, bo nie tylko łamał sabat, lecz także Boga nazywał własnym Ojcem, i siebie czynił równym Bogu.

"Wstań weź łoże swoje i chodź!" To Jezus go zauważył i wybrał, on sam nie miał już na nic sił. Sytuacja zdawałaby się beznadziejna. Trwanie w zupełnym martwym punkcie, ale i tam może dostrzec nas Jezus i wyprowadzić do życia. Najważniejsze jest jednak zbawienie i życie wieczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz